Dałem follow wszystkim znajomym. Co się stało?

Pewnego wietrznego dnia popełniłem bardzo poważny, życiowy błąd. Z okazji tworzenia nowego, blogowego konta na Instagramie tapnąłem „Follow all”.

Do tej pory śledziłem (jako mój fotoprojekt @fotybezn) tylko profile prezentujące naprawdę ładne i inspirujące foty, dostosowane do treści, którą sam udostępniałem. Postanowiłem więc założyć osobne konto blogowe, na którym będę śledził ludzi w trochę szerszy sposób.

Beznazwiskowy Instagram

Nie wiem, co tym razem we mnie wstąpiło i dlaczego to zrobiłem – może trochę z ciekawości, może z przekory. Zdecydowanej większości, chwilę później musiałem bowiem dać unfollow.

Był to moment, w którym na nowo doceniłem to, że od zawsze utrzymywałem porządek w swoich socialach zarówno jako dawca treści jak i ich odbiorca.

Ale jest to także dobra okazja żeby odświeżyć Ci powody, z których nie śledzę (wszystkich) swoich znajomych na Instagramie, Twitterze czy nawet na Faceooku.

Facebook – beznazwiska.pl

Co się stało gdy zafollowowałem wszystkich?

Za każdym razem, gdy wchodziłem na Instagrama, byłem zalewany falą bzdur, które kompletnie mnie nie interesowały, a często wręcz irytowały.

Dlaczego? Wcale nie dlatego, że mam nudnych znajomych, czy łatwo się denerwuję. Nic z tych rzeczy. Po prostu robią TO, a przez to nie da się ich oglądać.

Przedstawiam Ci 7 powodów, przez które nie dałem Ci followa, mimo że jesteśmy znajomymi. Przeczytaj, zastosuj, idź i nie grzesz więcej.

1. nie za dobrze się znamy

Znamy się skądśtam, kiedyśtam. Czasem ze sobą rozmawiamy, ale na dobrą sprawę nawet nie wiesz co u mnie. Jeśli nie mam z Tobą kontaktu, nie czuję potrzeby oglądania Twojego życia. Mam gdzieś, gdzie jesteś i co robisz.

Chyba, że robisz to naprawdę ładnie i na Twoje zdjęcia/ statusy aż chce się patrzeć (nie ze względu na cycki). Wtedy możemy nawet nic o sobie nie wiedzieć, a Ty z mojej strony masz zagwarantowanego followa.

Niestety, z przeprowadzonych przeze mnie obserwacji wynika, że na X znajomych przypada jakiś jeden procent tych, którzy przykładają się do prowadzenia swojego profilu. Oznacza to, że nie śledzę Cię, bo prawdopodobnie…

2. Robisz to brzydko

Jeżeli nie obchodzi Cię estetyczna strona twojego profilu, wrzucasz byle jakie, nieobrobione, krzywe zdjęcia, treści, których przeczytałeś tylko nagłówki, czy inne głupoty, to po prostu szkoda mi czasu.

Może dla Ciebie social media są marnowaniem czasu, dla mnie niekoniecznie. Skoro Tobie się nie chce, to ja też mam to w dupie.

3. Nie pokazujesz nic ciekawego

Cały Instagram zawalony jest Twoim psem, na Twitterze wpisy o kupce Brajanka, a na Facebooku ciągle żarty z Familiady. Jeśli wrzucasz ciągle to samo, to super, że się poznaliśmy – wygląda na to, że bardziej nie musimy. Nawet jeżeli to zdjęcia z serii cycki, cycki, cycki, tyłek, tyłek, cycki. Znajdź sobie innych followersów.

Spam na instagramie – beznazwiska.pl

4. Jesteś Januszem internetu

Chwalisz się, ile punktów zdobyłeś grając w farmę, próbujesz wygrać Audi, dodajesz mnie do grup typu ROZDAJEMY BUTY NIKE DLA KAŻDEGO!, a zdjęcia podpisujesz „takie tam po obieraniu ziemniaków”. Nawet jeśli to wszystko „samo się zrobiło” – nie, dziękuję. Unfollow.

Przy okazji pomyśl o tym: jeżeli nie potrafisz ogarnąć tak prostych rzeczy jak własna tablica, to strach pomyśleć, jak jesteś w stanie ogarniać się we własnym życiu… Wcale nie próbuję sugerować Ci, żę Twój przyszły pracodawca w pierwszej kolejności zajrzał właśnie na Twój profil na Fejsie.

5. Używasz automatów

To w zasadzie podobne januszostwo do powyższego, ale popełniane przez tych „bardziej internetowych”, którzy nadal nie ogarniają, o co tu chodzi. Jeśli jesteś jednym z nich, śpieszę z pomocą, chociaż raczej nie ma dla Ciebie ratunku.

Chodzi o permanentne łączenie Facebooka z Twitterem lub Instagrama z Facebookiem.

Udostępnienie tego samego posta raz na jakiś czas w obu tych mediach, ze względu na to, że pasuje on i tu i tu, nie jest niczym złym. Notoryczne udostępnienia z połączonych aplikacji i automatów, linkujących do drugiego medium to grzech ciężki przeciwko bliźniemu.

6. Istniejesz tylko teoretycznie

… parafrazując Sienkiewicza (niestety wcale nie Henryka). Niby masz konto, ale albo nic nie wrzucasz albo wrzucasz coś raz na dwa tygodnie. Nie widzę więc sensu mieć wśród followowanych kogoś takiego. Zajmuje miejsce, nabija cyferki, a nie niesie ze sobą żadnej wartości. Pewnie nawet nie ustawiłeś sobie zdjęcia profilowego…

W samym postępowaniu i byciu obserwatorem nic w gruncie rzeczy nie ma. Ale nie ma wtedy także po co liczyć na follow ode mnie.

A, i nie chodzi tu o Fejsa, bo on rządzi się innymi prawami (o tym zaraz).

7. Pokazujesz swoją czarną stronę

Ciągle Ci coś nie pasuje, świat się Tobie nie podoba, wszyscy robią nie tak, jak według Ciebie powinni. Na zmianę z tym, chwalisz się swoimi radykalnymi poglądami (nie tylko jeśli chodzi o opcje polityczne. Izoluję się od każdego radykalizmu, bo żaden nigdy nie przyniósł nic dobrego) i bardzo śmiesznymi (hue hue) żartami z tym związanymi. Różnorodność dobrze Ci wychodzi. Popracuj nad treścią.

Nie wiesz, że Cię śledzę

Na Twitterze (na Facebooku też) jest coś takiego jak listy. Dodaję Cię do takiej listy (prywatnej lub publicznej) i nie śledzę codziennie, a mam Cię wrzuconego po prostu do pewnej grupy, którą też raz na jakiś czas przeglądam. Tak, to jest tak proste. Na Instagramie załatwiają to osobne aplikacje.

Możliwe więc, że nie ma Cię wśród ogólnodostępnej grupy moich followowanych, bo na co dzień potrzebuję innego contentu ale mimo jestem z Tobą na bieżąco.

Unfollow to nic osobistego

Najczęściej. To, że dostałeś unfollow, nie oznacza, że się już nie lubimy. Po prostu nie chcę widzieć tego, co publikujesz. Dlaczego? Bo szanuję swój czas, a Ty marnowałbyś go na jeden z powyższych sposobów.

Po prostu, znajomość w rzeczywistości to za mało bym śledził Cię w internecie. Możesz być mega człowiekiem i prywatnie mogę się w Tobie skrycie kochać, ale jeżeli w internecie nie prezentujesz nic ciekawego to nie ma powodu, dla którego mógłbym Cię tu śledzić.
W tę stronę to nie zadziała, ale…

Może być odwrotnie

Możliwe jest jednak działanie w drugą stronę. Jeżeli robisz dobrze w internecie, jest duża szansa, że zostaniemy znajomymi w rzeczywistości.

Podróżowałem i zrobiłem wiele pięknych zdjęć za granicą, dzięki poleceniom fotografów, z którymi zgadaliśmy się przez DM na Instagramie.

Przez Twittera poznałem także wiele cudownych osób, z którymi nie raz spotkałem się w rzeczywistości (nie, nic mi się nie stało – żadna z nich nie okazała się nieprawdziwa, żaden „nieznajomy” nic mi nigdzie nie wsadził, nikt mnie nigdzie nie wywiózł).

Zdaje to egzamin właśnie dlatego, że śledzę tam osoby, które piszą ciekawie i zwięźle, mają podobne zainteresowania oraz podrzucają wartościowe i trafne komentarze dotyczące rzeczywistości, a przy tym robią to szybko i nie marnują mojego czasu.

Takie jest to medium. Taki jest internet. Właśnie dlatego społeczności Twitterowe (lub lokalnie instagramowe) są tak zgrane (niektóre grupy prawie jak rodzina) oraz spotykają się na Tweetupach i co za tym idzie, bardzo często znają się osobiście.

Jak to jest z Facebookiem

Żeby wyjaśnić Ci, jak to jest z Facebookiem, znów nawiążę do Twittera, który jest po prostu bardzo uporządkowanym medium.

Na Twitterze jest bowiem pewna piękna funkcja. Podobne oznaczenie możesz kojarzyć ze sprzętu do nagrań muzycznych, z radia czy telewizji. Nazywa się „mute” (z ang. „wyciszyć”) i można zastosować ją na wybranej osobie lub hashtagu, ale nadal pozostając jej followersem.

Na Faceooku zwykle nie wyrzucam ludzi ze znajomych, a jedynie daję im unfollow. Taki odpowiednik Twitterowego mute’a. Wtedy nadal pozostajesz moim znajomym, ale nie pojawiasz mi się na feedzie.

Dlaczego tak robię? Bo tutaj, na Facebooku społeczność jest wyjątkowo konserwatywna i już od dawna nie ogarnia, że internet się zmienia. Wyrzucenie kogoś grona znajomych traktowane jest obecnie gorzej niż zwyzywanie go na środku głównego placu w mieście albo zepchnięcie ze schodów.

Dlatego znajomi, którzy robią rzeczy z powyższych punktów, dostają po prostu facebookowy mute – unfollow – jednocześnie pozostając w znajomych, żeby nie pomyśleli, że od teraz ich nie lubię.

Nadal Cię kocham

Oczywiście jeśli Cię nie śledzę, nie znaczy teraz, że jesteś osobą robiącą dokładnie to, co wymieniłem wyżej. Po prostu lubię mieć czystą tablicę/ stream/ timeline i dostawać na nią codziennie treści, które są dla mnie najważniejsze. Chodzi o kwestię szybkości ogarniania danego medium i pewnego własnego porządku na timeline’ie.

Skomentuj


Zdjęcie okładkowe pochodzi z mojego fotoprojektu FotyBeznazwiska, który w nowej odsłonie rusza lada dzień. Tym czasem możesz już teraz dać mu lajka na facebooku i follow na Instagramie. Gwarantuję, że najdziesz tam tylko najlepsze treści w galaktyce.

FotyBeznazwiska FotyBeznazwiska