Jak wrócić do formy #1

Zawsze, gdy coś opowiadam towarzyszy temu długi wstęp. Wkurza to moich znajomych, szczególnie tych niecierpliwych i z małą przestrzenią zajętą przez wyobraźnię w głowie. A ja po prostu inaczej nie umiem.

Zawsze opowiadam wszystko, żeby słuchacze mogli wszystko sobie dokładnie wyobrazić i poukładać – przecież to dla ich dobra. Nie mogłem więc zacząć właściwego wpisu o wracaniu do formy bez wyjaśnienia Ci dlaczego w ogóle musze do niej wracać.

Było to pewnej zimowej nocy

W chojnickim centrum miasta kilku muzyków przebiegało właśnie śliskim brukiem starówki w stronę szkoły na uboczu, w której się zatrzymali. To my. Właśnie zagraliśmy koncert wyjazdowy z naszą orkiestrą i wracaliśmy do miejsca, w którym przez ostatni weekend odbywały się próby, i w którym nocowaliśmy.
I właściwie nic nadzwyczajnego się wtedy nie wydarzyło. No może tylko trochę bolało mnie kolano, ale to zdarzało się już wcześniej i zwykle po chwili przechodziło. Jednak niemal dwadzieścia cztery godziny po powrocie do domu byłem już na pogotowiu z powodu wody, która zebrała się w prawym kolanie.

Pierwsze badania nic nie wyjaśniły

Kilka tygodni później pierwsza wizyta u ortopedy – przyczyny wysięku nadal nieznane. Zdając sobie sprawę z możliwości uszkodzenia kolana przez dalszą jego eksploatację, postanowiłem umówić się na prywatną wizytę u innego ortopedy.
Zrobiłem wtedy podstawowe badania – wszystko w normie, przyczyn urazu nadal nie ma. Tym bardziej, że wtedy – tamtej nocy – nigdzie się nie potknąłem ani nie uderzyłem. Być może zblokowałem staw w pewnym momencie, żeby się nie poślizgnąć, może nie… Ale to wciąż były tylko domysły, z badań nic nie wynikało, a noga – mimo, że opuchlizna juź zeszła – nadal mnie bolała.
Warto to nadmienić, że jeżeli doznasz jakiegokolwiek urazu i nieznany jest jego powód, ubezpieczyciel nie wypłaci Ci ani grosza odszkodowania. Przecież skoro nie istnieje przyczyna urazu to tak jakby go nie było, prawda?

Dr NFZ House

W końcu nadszedł czas na wizytę u kolejnego ortopedy (drugiego na NFZ), który – lepszy od Dr House’a – stwierdził w mig, że skoro mogę chodzić to jestem zdrowy. Świetnie! Nota bene, jedynym badaniem jakie pozostało do zrobienia był rezonans magnetyczny. Nie mogłem go wykonać prywatnie, ponieważ przeciętny koszt takiego badania wynosi ponad pół tysiąca złotych. Ale nie martwiłem się tym, ponieważ specjalista – pan Dr NFZ House – mógł go przecież zlecić.
Nic bardziej mylnego – bez żadnych badań, bazując jedynie na tym, że „mogę chodzić” wręcz wykrzyczał, że nie ma absolutnie żadnego sensu robienie rezonansu (btw podobno jego przychodni kończyły się limity na badania czy coś. Serio, bardzo nie chcę wierzyć, że istnieje coś takiego).

Dziura znikąd

Nie zamierzając kontynuować rozmowy z bucem, który prawie nie dał mi się odezwać, przepisałem się do innego ortopedy. Warto zaznaczyć, że do tej pory cała sprawa ciągnęła się już jakieś sześć miesięcy.
W końcu trafiłem na normalnego, spokojnego specjalistę, który przyjął mnie jak człowiek i skierował na badanie metodą rezonansu magnetycznego. Na sam rezonans czekałem też ponad pół roku. Wyniki wykazały dziesięciomilimetrowy ubytek w łąkotce.

Jak wrócić do formy to cykl wpisów opisujących mój proces wracania do formy sprzed kontuzji kolana. Dowiesz się z nich, od czego to wszystko się zaczęło, jak sobie z tym radziłem i jak finalnie wracam do formy po trzech latach bez aktywności fizycznej. Jeśli miałeś podobny przypadek i masz jakieś pro-tipy, zastanawiasz się nad artroskopią, wracasz do formy albo po prostu masz jakieś pytania – daj znać komentarzach.