Jak wrócić do formy #2

W końcu trafiłem na normalnego, spokojnego specjalistę, który przyjął mnie jak człowiek i skierował na badanie metodą rezonansu magnetycznego. Na sam rezonans czekałem też ponad pół roku. Wyniki wykazały dziesięciomilimetrowy ubytek w łąkotce.

Jeśli nie czytałeś poprzedniego wpisu o tym, od czego to wszystko się zaczęło, możesz to nadrobić tutaj.

NASTĘPNY PRZYSTANEK – ARTROSKOPIA

Nie wiadomo było, gdzie podział się kawałek tkanki, która powinna się tam znajdować. Dziura i tyle. Zaproponowano mi więc artroskopię – pozornie nieinwazyjny zabieg polegający na wprowadzeniu do stawu kamery i narzędzia (lub kilku). W skrócie jakieś trzy niewielkie dziurki i wszystko będzie jasne. No dobrze.
Po kilku kolejnych miesiącach w końcu doszło do zabiegu. Pomijam już fakt, że w tym czasie mogłem już zostać kaleką (powikłania po nieleczonym urazie). Do skutków czasu oczekiwania w polskiej służbie zdrowia każdy się już chyba przyzwyczaił i większość z nas, niestety, doświadczyła ich na własnej skórze.

Co było potem

O dziwo, wszystko odbyło się planowo i bezproblemowo. Skąd pochodziła kontuzja, nie wiadomo do dzisiaj. Co z zabiegiem? Artroskopia nie dała nic – gdy do niej doszło, chirurdzy zajrzeli w kolano i… okazało się, że teraz już nie ma żadnej szczeliny, że jakoś cudownie zniknęła i w ogóle to niepotrzebnie ingerowali w kolano. Super! Tylko, że nie.
Nigdy nie wierz lekarzom mówiącym, że artroskopia to taki nieinwazyjny zabieg, po którego wykonaniu, dzień później można już właściwie chodzić. To taka półprawda. Bo w zasadzie, jeśli tylko wytrzymasz ból to czemu nie – w stawie nie ma po zabiegu żadnych pozostałości (jedynie kilka małych szwów) czy drutów – przeciwwskazań do chodzenia nie ma, nic już bardziej nie zepsujesz.
Ale tak między nami: nie, nie da się chodzić od razu po zabiegu. Po kilku dniach z pomocą kul ledwo posuwałem się do przodu. Ale spoko, minęło kilka tygodni i – mimo bólu – zaczynałem już całkiem normalnie się poruszać (sam, bez kul).

Ból nie ustawał

Po kilku miesiącach kontrola i zwolnienie z wszelkich ćwiczeń fizycznych. Po kolejnym pół roku kolano wciąż bolało. Brałem tabletki wzmagające produkcję tej mazi, co powinna być w kolanie i dostawałem kolejne zwolnienia.
Minął rok. Przez cały ten czas przy każdym dłuższym dystansie (chodzonym), po każdym dłuższym siedzeniu, a nawet przy podróży zwykłym autobusem (drgania) noga bolała.

Jak wrócić do formy to cykl wpisów opisujących mój proces wracania do formy sprzed kontuzji kolana. Dowiesz się z nich, od czego to wszystko się zaczęło, jak sobie z tym radziłem i jak finalnie wracam do formy po trzech latach bez aktywności fizycznej. Jeśli miałeś podobny przypadek i masz jakieś pro-tipy, zastanawiasz się nad artroskopią, wracasz do formy albo po prostu masz jakieś pytania – daj znać komentarzach.