Minął rok. Przez cały ten czas przy każdym dłuższym dystansie (chodzonym), po każdym dłuższym siedzeniu, a nawet przy podróży zwykłym autobusem (drgania) noga bolała.
Jeśli nie czytałeś poprzedniego wpisu o tym, jak wyglądało leczenie, możesz to nadrobić tutaj.
Musisz z tym żyć
Mijały kolejne miesiące, a ja niecierpliwiłem się, kiedy bóle ustaną i kiedy będę mógł wrócić do ćwiczeń. Po pewnym czasie i kolejnej wizycie kontrolnej dowiedziałem się, że kolano po artroskopii zawsze już będzie boleć.
No po prostu świetnie!
Szkoda tylko, że nikt mi tego nie powiedział przed zabiegiem.
Szkoda tylko, że nikt mi tego nie powiedział przed zabiegiem.
Potem miałem jeszcze kilka sesji rehabilitacyjnych, które nic mi nie dały. Pewnie mogłoby być lepiej, ale NFZ przewiduje tylko dwanaście dni rehabilitacji.
Po takim czasie kontuzji.
Dobre, nie?
Po takim czasie kontuzji.
Dobre, nie?
Artroskopia? Nie, dziękuję!
Gdybym miał zdecydować się artroskopię kolana jeszcze raz (ponowną lub drugiego kolana) odmówiłbym kategorycznie. Wolę, żeby mnie bolało, bo boli, niż żeby bolało, bo ktoś sobie w nim pogmerał.
Dzięki wielkie za taki zabieg.
Dzięki wielkie za taki zabieg.
I tak mija już jakiś trzeci rok od wspomnianego przedednia mojej kontuzji. Do tego czasu zgodnie ze wskazaniami fizjoterapeutów unikałem biegania i wszelkich aktywności związanych z dociskiem stawu kolanowego. Nie chciałem powtórki. Czasem tylko jeździłem rowerem, co miało wzmocnić mięsień czworogłowy uda i pozostałe mięśnie kończyn dolnych, żeby cały staw był obudowany mięśniami i żeby zapobiec kolejnym kontuzjom kolan.
Koniec czekania
Pewnego dnia, pod prysznicem (to jest to miejsce, w którym ludzie zwykle się myją, ale ja chodzę tam tylko po to, żeby wpaść na kilka nowych pomysłów) uznałem, że nie mogę tak w nieskończoność czekać, aż kondycja mojego kolana się poprawi.
Zasięgnąłem więc pomocy najlepszej fizjoterapeutki w Polsce i wziąłem się za ćwiczenia. Docelowo zamierzam wrócić do pełnej sprawności sprzed kontuzji i biegania.
zaczynam wracanie
Zacząłem więc od roweru. Od kilku tygodni, codziennie z kumplem przejeżdżamy wieczorami na rowerach około 20 kilometrów. Może nie jest to dużo, ale na początek i powracanie do formy zdecydowanie wystarczająco.
W zeszłym tygodniu do takiego treningu dołączyły także długodystansowe spacery. Według prognoz, jeśli wszystko dobrze się potoczy, a kolano nie będzie się kierowało to środka (to podobno ważne), w ciągu kilku miesięcy będę już biegał.
Oczywiście nie będą to od razu jakieś mega-długie dystanse, ale strasznie będę się jarał, gdy tylko zacznę i już nie mogę się doczekać.
Dotarłem teraz do etapu, w którym – mniej więcej – dopiero po całym tygodniu wysiłku kolano mi o sobie przypomina. Jednak przez cały czas bezproblemowo daje sobie radę i z tygodnia na tydzień coraz mniej się męczy, więc jestem dobrej myśli.
Jak wrócić do formy to cykl wpisów opisujących mój proces wracania do formy sprzed kontuzji kolana. Dowiesz się z nich, od czego to wszystko się zaczęło, jak sobie z tym radziłem i jak finalnie wracam do formy po trzech latach bez aktywności fizycznej. Jeśli miałeś podobny przypadek i masz jakieś pro-tipy, zastanawiasz się nad artroskopią, wracasz do formy albo po prostu masz jakieś pytania – daj znać komentarzach.