Był zwykłym chłopcem mieszkającym na wsi. Przez większość swojego życia wypasał krowy i zajmował się innymi rzeczami, którymi zajmują się chłopcy w jego wieku.
Nikt nie wróżył mu wielkiej kariery. Ba! Nikt nie wróżył mu nawet jakiejkolwiek kariery. A jednak – dziesięć lat później nazwisko Juliusa zostaje wyświetlone na ekranach telewizorów i w portalach newsowych na całym świecie.
Co zrobił chłopak ze wsi?
Podczas wypasu bydła Julius rzucał sobie w dal znalezionymi nieopodal kijami. Tak o – dla zabicia nudy. Po pewnym czasie rzucał coraz dalej i dalej, aż w końcu zainteresował się rzutem oszczepem.
Niestety jego sytuacja majątkowa i pochodzenie nie pozwalały na rozwijanie tej pasji i wszystko wskazywało na to, że chłopak do końca życia będzie rzucał patykami na polu, wśród krów. Mimo to Julius nie dawał za wygraną.
Tu jednak muszę zrobić przerwę bo nie wszyscy wiedzą, że zarówno w Kenii jak i na jej obrzeżach – w niemal każdym miasteczku – możliwy jest swobodny dostęp do internetu. Jeśli nie stać Cię na wykupienie mobilnego pakietu danych, możesz spokojnie iść do kafejki internetowej i za opłatą porozmawiać z przyjaciółmi przez Skype lub pooglądać wideo na YouTube’ie.
Tak właśnie zrobił Julius. Nie mając pieniędzy na wyjazd z kraju ani na wynajęcie płatnego trenera postanowił nie poprzestawać na rzucie oszczepem jako tylko na hobby.
Po zakończonym dniu pracy, każdego dnia, szedł więc do kafejki, wchodził na YouTube’a i oglądał najlepszych. Podpatrywał wtedy technikę rzutów, zawodników takich jak Jan Železný czy Andreas Thorkildsen. Dzięki godzinom spędzonym później na polu – Julius, korzystając z dorobku mistrzów – wypracował własną taktykę rzutu.
Praca się opłaca
Po kilkuletnich ćwiczeniach, zwykły chłopak ze wsi udowodnił światu, i przede wszystkim sobie, że ciężka praca, zaangażowanie i mega-pasja, nie tyle się opłacają co, są w stanie doprowadzić Cię tam, gdzie wielu nie mogło dotrzeć, nawet mając przy sobie profesjonalny sztab nauczycieli i trenerów.
Pierwszego sierpnia, 2010 roku Julius Yego stanął na podium z brązowym medalem za rzut oszczepem w kategorii mężczyzn podczas Mistrzostw Afryki w Lekkoatletyce. Swoje sukcesy powtarzał i mnożył przez kolejne lata. Ostatni złoty medal zdobył w ubiegłym roku, podczas mistrzostw świata w Pekinie.
Na sukces nie ma recepty
Głupi są ci, którzy twierdzą, że jedyna słuszna droga od urodzenia do spokojnej i błogiej starości prowadzi przez szkołę średnią, studia, dobrze płatną pracę (najlepiej na etacie bo jakże inaczej), małżeństwo i dwójkę dzieci, a na końcu wnuków. Głupi są też ci, którzy twierdzą że jest dokładnie odwrotnie.
Nie ma jednej recepty na sukces i na pewno nie przekażą jej Tobie ci, którzy sukcesu nie odnieśli podążając jedną z najzwyklejszych dróg. Nigdy nie wierzyłem nieautentycznym nauczycielom. Tym, którzy mówili o przedsiębiorczości, a ledwo wiązali koniec z końcem; tym, którzy uczyli języka, a nigdy nie rozmawiali w nim z obcokrajowcem.
Mam za to wielu znajomych, będących specjalistami w swoich dziedzinach, którzy nie mają studiów, a mimo to żyją na poziomie, o którym możesz tylko pomarzyć. Do wszystkiego doszli sami, często nie wydając na swoją wiedzę ani grosza.
Są najlepsi, bo poświęcili się, bo zainwestowali swój czas, bo pracowali nad sobą uczciwie przez wiele lat. I mimo niepowodzeń, przetrwali – bo kochali to, co robili.

Mając dostęp do internetu, naprawdę łatwo jest się teraz nauczyć niemal wszystkiego i – jak Julius – poświęcając swój czas i energię osiągnąć mistrzostwo. Nawet jeżeli nikt wokół Ciebie się tego nie spodziewa i nikt w Ciebie nie wierzy.
Doświadczenie i praca włożona w jego osiągnięcie nigdy nie pójdzie na marne, a właśnie dzięki poświęceniu i determinacji będziesz w stanie dokonać rzeczy pozornie niemożliwych. Najważniejsze, żebyś nie stał w miejscu. Jeśli chcesz coś zrobić – just start & do it!
Dla mnie nie jest już istotne, czy Julius w najbliższą środę w Rio odniesie kolejny życiowy sukces. On już to zrobił.