Nigdy nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Długo nie wiedziałem dlaczego. Czasem nawet było mi głupio. Przecież robiłem to od zawsze. Dzień bez niej dla mnie nie istniał. Powiedziałbym nawet, że była to (i jest nadal!) najważniejsza część mojego życia.
To jej poświęcałem większość swojej uwagi z całego dnia w dzieciństwie, to ona była ważniejsza od wszystkich zajęć w liceum. To ona, do teraz, nieustannie siedzi w mojej głowie i kiedy tylko może, wychodzi na zewnątrz i objawia się w różnych formach wokół mnie.
Dlaczego więc zawsze pozostawiałem pytającego bez konkretnej informacji i nigdy nie potrafiłem odpowiedzieć na to jedno pozornie proste pytanie:
Czego słuchasz?
Przez wiele lat usłyszałem już chyba większość możliwych rodzajów, gatunków czy typów muzyki. Nauczyłem słuchać się każdej. W podstawówce na mojej podmiejskiej wsi większość słuchała ulicznego rapu. Wiecie, dziesięciolatki z poważnymi problemami odnajdywały się przecież w najlepsze w tekstach o narkotykach i zakrapianych imprezach pod hashtagiem #dziwkikoksfajerfoks. W gimnazjum sporo osób przerzuciło się na rocka i z czasem na metal (i cięższy metal (i ten cięższy od ciężkiego metalu)). W liceum poznałem sporo muzyki alternatywnej i elektroniki. Przez ten czas, ze względu na instrument, na którym gram, równolegle przewinęło się też u mnie sporo jazzu.
A przez te wszystkie lata słuchałem rownolegle do powyższych – czasem będąc zniesmaczony, czasem zafascynowany – muzyki klasycznej, od starożytnej i ludowej poprzez wszystkie epoki na współczesności kończąc.
Nie próbuję chwalić się swoją wszechstronnością. Nie chcę też powiedzieć, że mam niesprecyzowany gust muzyczny, gdyż ten akurat jest bardzo konkretny. Lubię muzykę ładną. To nie znaczy cichą lub głośną, szybką lub wolną, instrumentalną albo wokalną, albo wyłącznie poważną. To jest jedna z tych rzeczy, które po prostu się czuje, i które trudno jest wytłumaczyć, ale tak już jest, jeśli chodzi o muzykę.
O gustach się nie dyskutuje?
I to jest ten moment, w którym od kogoś z tłumu usłyszałbym zapewne uklepane przez lata „o gustach się nie dyskutuje”. A to jedna z tych bzdur, w które ludzie tak naiwnie wierzą i powtarzają.
Dyskutuje się! Oczywiście, że się dyskutuje! Inaczej muzyka by się nie rozwijała. Ba! Nie rozwijałaby się i nie zmieniła kultura w ogóle: muzyka, teatr, kino, sztuki plastyczne, literatura, moda, a nawet media! Dzięki dyskusjom o gustach właśnie powstają nowe rzeczy – dla jednych ładniejsze dla innych brzydsze. Ale gdybyśmy o nich nie rozmawiali, nadal siedzielibyśmy w jaskini i smarowali krwią po ścianach.
Muzyka jest piękna – po prostu
Każda muzyka jest piękna. Naprawdę – każda niesie ze sobą pewien ładunek emocji i jakąś niewytłumaczalną wewnętrzną siłę, która towarzyszyła komponującemu. Możesz czegoś nie trawić. Ja dla przykładu nie lubię muzyki monotonnej. To znaczy takiej, którą można by opowiedzieć w trzy razy krótszym czasie. Muzycy nazywają to muzyką fruwającej ryby. A mimo to są zespoły, które ją tworzą i mnie do siebie przekonują.
Możesz nie lubić jakiejś muzyki, może Ci się po prostu nie podobać, może nie być w *Twoim guście*. Ale skoro ktoś się w niej odnajduje – zarówno Twórca jak i słuchacz – to znaczy, że widzi w niej pewne piękno i coś co go przy niej zatrzymuje.
Chyba dlatego na pytanie „czego słuchasz”, mówię „dużo tego, zobacz sam” podając w odpowiedzi link do Spotify.
Nigdy nie rozumiałem zwykłej krótkiej odpowiedzi typu „Metaliki” albo „rapu”. Naprawdę możliwe jest słuchanie jednego zespołu czy gatunku przez x lat? Nie zazdroszczę, nie oceniam. Może kiedyś zrozumiem. Chociaż chyba nie chcę. Wole poświęcić ten czas na odkrycie tego, czego jeszcze nie znam.