„Rekiny wojny” – obejrzany z przypadku

Właściwie to nie chciałem iść na ten film. Plakat jest słaby (ten z „Człowieka z blizną” też mi się nie podoba), obsada mnie jakoś szczególnie nie zachwycała (no dobrze, liczyłem trochę na Bradley’a Coopera), no i ten nieszczęsny tytuł.

Nie chodzi już nawet o tłumaczenie, ale o sam tytuł w oryginale. „War Dogs” – serio? Ja wiem, że tak się ponoć nazywa ludzi w tym fachu, ale to brzmi tak okropnie.

Lepszy byłby choćby mówiący więcej o fabule „Afgan deal” lub”Rats” (szczury), które jedzą okruchy z wielkiego tortu i do których jeden z bohaterów się porównuje. Ostatecznie autorzy mogli też zostać przy książkowym tytule – „Arms and the Dudes” – choćby dlatego, że samych „War Dogs” było już conajmniej kilka. Ale niestety tego nie zrobili.

War Dogs Irak Beznazwiska.pl

Do pierwszych minut filmu myślałem przez to, że jestem na filmie pokroju „Snajpera”, w którym zobaczę bohaterskich amerykańskich żołnierzy odnoszących spektakularne zwycięstwo i, przysługując się narodowi, chwalebnie ginących w walce. Nic osobistego. Po prostu nie mam ostatnio ochoty na takie historie.

Na „War dogs” jednak trafiłem, bo chciałem obejrzeć Allena o dziesiątej, ale z powodu premiery Rekinów i kilku innych, „Śmietankę towarzyską” przesunięto o prawie dwie i pół godziny. No więc zostałem. I nie żałuję.

To nie jest film o wojnie

O filmie celowo niczego wcześniej nie czytałem (za wyjątkiem krótkiego opisu na filmwebie). Lubię gdy film odkrywa przede mną coś czego nie oczekuję. Gorzej gdy odkrywa przede mną jakąś swoją mega-słabość.

Jednak tym razem było wręcz przeciwnie. Fabuła miło mnie zaskoczyła, szczególnie, że wcale nie chodziło o kolejny film o amerykańskich żołnierzach.

I bardzo dobrze!

„War Dogs” prowadzi nas przez kilkuletnią działalność AEY – firmy prowadzonej przez dwóch kumpli z dzieciństwa, którzy spotykając się po latach rozkręcają wspólnie interes polegający na sprzedaży broni.

Dobrze poprowadzona opowieść i dynamicznie zmontowane sceny sprawiają, że akcja rozwija się przed Tobą, a Ty bez namysłu w nią wchodzisz i podążasz za bohaterami jakbyś tam był. Twórcy nie pozwolili sobie na stagnację.

Rekiny wojny dostają hajs Beznazwiska.pl

Lubię tę nieco książkową narrację, szczególnie w produkcjach biograficznych (podobną do tej z „Into the wild”, „The Thin Red Line” czy „Limitless”). Mimo że nie zawsze jest ona trafiona i zdarza się, że filmy z niej korzystające są po prostu opowiedziane (a przecież nie o to w filmie chodzi), nie było tak tym razem. Było wręcz przeciwnie.

Nowy film Todda Phillipsa, który tym razem wyszedł już fabularnie z Vegas, udowadnia, że reżyser nadal potrafi zaskoczyć szybkością i dynamiką akcji, a gdy zajdzie taka potrzeba zbuduje napięcie by po doprowadzeniu do dominanty umiejętnie, lecz nie doszczętnie, je przygasić.

Wcale nie było do śmiechu

Wszystkich tych, co liczą na śmieszkowanie, muszę jednak rozczarować. To wcale nie jest komedia, jak wszędzie podają. Śmiesznych momentów jest tyle co w zwiastunie, a i to nie zawsze.

Nerwowy śmiech Jonaha Hilla był czasami przerażający, momentami, żenujący i może z raz faktycznie śmieszny. Sytuacje, które podczas oglądania zwiastunu wydawały się zabawne, w filmie wypadły całkiem poważnie, często dając jedyne ujście napiętrzonym przed chwilą emocjom.

Rekiny Wojny Beznazwiska.pl

Szczerze mówiąc to filmowi dużo bliżej jest do dramatu niż do heheszkowej komedii.

Mimo wszystko mnie kupił

Choć raczej trudno mnie kupić tanimi zabiegami kinematograficznymi, takimi jak znana obsada czy spektakularne zwiastuny, naprawdę polubiłem historię tych dwudziestoparolatków. Co zaskakujące Jonah Hill, znany ze swoich komicznych ról, odnalazł się w postaci Efraima Diveroli bardzo profesjonalnie, bez zbędnego kija w dupie, za to ze świetnie zagranym charakterem i typowym dla niego śmiechem.

O Tellerze nie wspominam, bo choć mi się tu podobał, zagrał jak typowy Miles. Zawiodłem się tylko tak małą rolą Coopera, który pojawia się w filmie zaledwie w kilku ujęciach.

Bradley Cooper Beznazwiska.pl

Opierająca się na książce Guy’a Lawsona – Arms and the Dudes – produkcja bardzo zgrabnie ukazuje nie tylko współpracę biznesową dwójki przyjaciół, ale zagłębia się również w ich życie osobiste, relacje rodzinne i sytuację życiową, wyzbywając się tym samym archetypizowania postaci.

Cieszę się, że Phillips zadbał o ten aspekt. Gdyby tego nie zrobił, w tego typu filmie mogłoby być zwyczajne nudno, a fabuła stałaby się niezwykle przewidywalna.

War Dogs Beznazwiska.pl

Oby więcej takich przypadków

To już chyba taka moja wakacyjna tradycja. W zeszłym roku w sierpniu obejrzałem sporo filmów biograficznych totalnie przypadkiem.

Nabrałem wtedy nawyku sprawdzania, jak czują się prawdziwi bohaterowie, o których opowiada film – czy żyją, czy wyszli z więzienia, czy próbowali poprawić błędy przeszłości itd.

Jak to jest w przypadku chłopaków z „War dogs”?

Efraim Diveroli i Dawid Packouz żyją i mają się dobrze. Drugi z nich wystąpił nawet w powyższym filmie jako chłopak grający na gitarze w domu starców.