Jest wiele rzeczy, które robimy, żeby się dowartościować lub po prostu lepiej się poczuć. Jedni szukają nowych ciuchów lub kupują samochody, inni idą do fryzjera lub na siłownię, a jeszcze inni kupują domeny lub zmieniają szablon na blogu.
Pół biedy jeśli to wygląda właśnie w ten sposób. Ale to, kim jesteśmy i jak żyjemy jest uwarunkowane naszymi słowami i myślami. Co to znaczy?
Dzisiejszy wpis będzie o kobietach. Ale ostrzegam – to, co przeczytasz, może się Tobie nie spodobać. Wiesz, gdzie to mam?
Każdy to kiedyś słyszał
– Pięknie dziś wyglądasz.
– Jaaasne. Jestem gruba przecież.
– Ależ skąd. Gruba to jest Beata. U Ciebie to żadnego tłuszczyku nawet nie widać!
– Oj przestań, już.
– No tak! Wyglądasz cudownie!
– No dobrze już dobrze.
Brzmi znajomo?
Taki dialog na pewno słyszałaś nie raz. Prawdopodobnie zdarzyło Ci się być w roli osoby zapewniającej, a być może nawet tej wymagającej zapewnienia.
Czemu to robisz?
Teraz, gdy to czytasz, sama możesz pomyśleć, że takie zachowanie jest zwyczajnie głupie. Mimo to następnym razem prawdopodobnie znów byłabyś gotowa odpowiedzieć w ten sposób.
Dlaczego więc wciąż to robisz? Bo chcesz podobać się innym, ale sama się sobie nie podobasz? Chcesz, żeby ktoś z zewnątrz dodał Ci pewności siebie?
Twoje zaprzeczenie nie odbywa się na zasadzie „Dzięki, ale ostatnio oponka mi się robi, muszę się wziąć za ćwiczenia. Dziś kupuję kartę na siłownię”, a raczej w myśl „O matko ale mi uda przytyły jak ja wyglądam na pewno wszyscy nie mogą na mnie teraz patrzeć błagam powiedz mi że nie jest aż tak źle” – niezależnie od tego, jak wyglądasz w rzeczywistości.
A prawda jest taka, że nikt nie zauważa Twoich niedoskonałości. Do czasu aż na nie wskażesz. Niestety, mimo że faktycznie najłatwiej byłoby gdyby ktoś inny sprawił, że nabierzesz pewności, w ten sposób na pewno się to nie uda.
W Twojej głowie siedzisz tylko Ty
Albo próbujesz wyjść na skromną albo to niepewność siebie. Jest też możliwość, że skoro mówisz, że jesteś brzydka, to najprawdopodobniej taka jesteś. W końcu sama siebie znasz najlepiej.
A jeśli jeszcze nie jesteś, to niedługo będziesz. Dlatego, że to co mówisz – zarówno innym, jak i do siebie, w głowie – warunkuje Twoje zachowanie.
Psychologowie nazywają to samospełniającą się przepowiednią.
Jak to działa?
Osobiście nie cierpię, gdy coś co przewidziałem, się spełnia (napiszę o tym innym razem). Jednak większość ludzi bardzo lubi otrzymywać od świata potwierdzenie własnych założeń.
Zauważasz wniosek, sformułowany często w jakichś przypadkowych okolicznościach i przyjmujesz go za wzór. Jest to jakośtam podświadomie przyjemne – mieć rację.

Co z tego, że to jak zakład ze samym sobą. Od teraz, robisz wszystko żeby udowodnić swoje nowe przekonanie, bo głupio by było, gdyby się okazało, że nie masz racji i przegrałaś we własnej głowie, prawda?
manipulujesz sama sobą
Właśnie ten ludzki mechanizm wykorzystują sprzedawcy od wielu lat. Najskuteczniejsi byli ci chodzący po domach. Zaraz po nich dzwoniący telemarketerzy. Na pewno nie raz spotkałaś się z formułą typu „czy zgodzi się pani, że…” lub „czy uważa pani, że to prawda, że…”.
Odpowiedzi na te pytania są oczywiste i zaplanowane przez marketera.
Konrad ze Szklanego Samuraja nie dał się zmanipulować.
Jeżeli odpowiesz na nie zgodnie z prawdą – wpadłaś. Wtedy następuje już tylko reakcja łańcuchowa typu „skoro PANI UWAŻA, że jest tak i tak, to wyślę do pani nasz produkt…”. Włala! Właśnie kupiłaś najpuchatciejszy kocyk na świecie.
Znowu brzmi znajomo?
To jedna z najprostszych manipulacji, której uczą na kursach dla początkujących marketerów. A skoro ta sztuczka działa, gdy obcy ją na Tobie stosuje, to dlaczego miałaby nie działać, gdy zastosujesz ją w swojej głowie.
Wtedy tym bardziej musisz sobie udowodnić, że masz rację i tym samym wpadasz w błędne koło, udowadniając sobie coś czego w gruncie rzeczy wcale nie chcesz.
Przepraszam, pomyliłem osoby
Jest prosty sposób na skończenie z manipulowaniem samą sobą. Przestań zaprzeczać i oczekiwać zaprzeczenia swojego zaprzeczenia. Jak już wiesz, w ten sposób wcale sobie nie pomagasz, a na dłuższą metę jest to frustrujące także dla Twoich znajomych.
Mówię Ci komplement, bo tak uważam, bo tak wyglądają fakty. Nie dyskutuj z tym chyba, że faktycznie chcesz mi udowodnić, że się mylę.
W takim razie, jeśli twierdzisz, że wcale nie wyglądasz ładnie, że jesteś gruba, a te spodnie to stare takie i poobdzierane jakieś i właściwie to z lumpa są hehe, to najwidoczniej taka właśnie jesteś (w końcu to Ty najlepiej siebie znasz, więc czemu miałbym Ci nie wierzyć). Wygląda na to, że mam po prostu problemy ze wzrokiem. Myślałem, że rozmawiam z kimś, kto akurat mi się podoba. Przepraszam, pomyliłem osoby.
Na dodatek właśnie subtelnie powiedziałaś mi, że mam zły gust. Może nie chciałaś, ale to zrobiłaś. Bo jak inaczej odebrałabyś odpowiedź na to, gdy mówisz, że coś Ci się podoba, a ktoś zaczyna przekonywać Cię, że według niego to generalnie kupa i nie warto nawet patrzeć? Dzięki. Następnym razem nie będę się wychylał.
Mam propozycję
I nie chodzi mi teraz o jakąś psychologię z dupy wziętą. Jesteś piękna! Teraz naucz się przyjmować komplementy. Następnym razem gdy ktoś powie, że do twarzy Ci w tej bluzce, uśmiechnij się i odpowiedz po prostu „dziękuję”. Przecież Ty o tym wiesz. Właśnie dlatego ją ubrałaś.